środa, 24 kwietnia

Balkan. 785 milimetrów tęsknoty

Balkan przed szybem Carmer (dziś Pułaski likwidowanej KWK Wieczorek), fot. AP Katowice

Stały element wspomnień szopieniczan, nikiszowian i giszowian starszego oraz średniego pokolenia. Kolejka wąskotorowa na szynach o rozstawie 785 mm łączyła nie tylko wschodnie dzielnice Katowic, ale również pokolenia. Bezpłatna, stanowiła najbardziej demokratyczny środek transportu. Dowoziła na szychtę górników, korzystali z niej też pracownicy hut czy przedstawiciele dozoru. W jej wagonikach spotkać można było kobiety, udające się do pracy, na zakupy albo spotkania z przyjaciółkami, i młodzież, która dojeżdżała do szopienickich szkół średnich. W niedziele i wakacje „Balkan” stawał się pociągiem wycieczkowym – uciekano nim z brudnych, zadymionych Szopienic, by wypocząć w giszowieckich lasach. Był atrakcją dla dzieci. Chłopcy nabywali umiejętności kaskaderskie, wyskakując z jadących wagoników albo wskakując do nich w biegu. I na nic się zdały upomnienia konduktorów, skoro można było zyskać podziw rówieśników… Po atmosferze tamtych dni pozostały tylko wspomnienia i tęsknota, bo legendarna kolejka przeszła (a właściwie odjechała) do historii 31 grudnia 1977 roku… Udajmy się zatem „Balkanem” w podróż do przeszłości…

 SZOPIENICE I OKOLICE – WĄSKOTOROWICE

 XIX wiek. W Szopienicach powstają liczne zakłady przemysłowe, m.in. Huty Cynku „Wilhelmina” (1834), „Paulus” („Paweł” – 1847), „Bernhardi” (1897), Huta Ołowiu „Walther – Croneck” (1864), Fabryka Wyrobów Ogniotrwałych (1869), Prażalnie Blendy Cynkowej i Fabryka Kwasu Siarkowego „Recke” (1874), „Lieres” (1898) oraz Walcownia Ołowiu (1878) Na początku XX wieku pracę rozpoczynają Walcownia Cynku (1904) i Huta Cynku „Uthemann” (1912). W ten sposób kształtuje się największy kompleks wytopu oraz przetwarzania cynku i ołowiu na Śląsku, należący do koncernu „Georg von Giesches Erben”. Aby produkcja mogła iść pełną parą, potrzeba jednak węgla. Dostarczają go okoliczne kopalnie, które również – w latach 1833-1881 zostały zakupione przez spółkę, m.in.: „Morgenroth”, „Auguste”, „Edwin”, „Guter Albert”, „Elfriede”, „Wildensteinssegen”, „Teichmannshofnung”, „Abendroth”, „Giesche”, „Agnes” i „Amanda”. Poszczególne zakłady zostają powiązane siecią połączeń wąskotorowych o gęstości, której nie spotka się w innych regionach Śląska. Umożliwia to tani i szybki transport surowców czy produktów. Wschodnie dzielnice Katowic mogą zasługiwać na miano „Wąskotorowic”. Przez pewien czas, do 1870 roku, funkcjonuje tu oryginalna kolej konna, nazywana „rosbanką”, służąca do przewożenia galmanu (wspomina o niej Anton Gustaw Klaussmann w swojej książce „Górny Śląsk przed laty”). W krajobraz Szopienic wpisują się liczne estakady, wykonane z betonu i żelbetonu, na których ułożono tory, prowadzące do hut.

TRÓJKĄT, CZYLI WĘZEŁ

W plątaninie szyn kluczową rolę odgrywało jedno miejsce: przy szybie „Wojciech” (dawniej  „Albert”), w rejonie obecnych kortów tenisowych na Wilhelminie, znajdowało się połączenie głównej linii hutniczej kolei wąskotorowej z koleją górniczą. Tory, o rozstawie 785 mm, tworzyły tutaj duży trójkąt, którego wierzchołki skierowane były na wschód, północny-zachód oraz południe. Szyny w kierunku wschodnim prowadziły w kierunku huty „Uthemann”, w północno-zachodnim – do innych zakładów hutniczych, a południowym – do kopalń koncernu Gieschego w Nikiszowcu i Giszowcu. W ten sposób powstał system transportowy, który – w latach największej świetności – miał długość ponad 50 km.

Przy szybie „Wojciech” znajdował się też pierwszy przystanek „Balkanu”. Jego historia sięga pierwszej dekady XX wieku. Wówczas ktoś wpadł na pomysł, by kolejka, przewożąca dotąd towary i surowce, mogła również służyć do transportu osób. 25 maja 1909 roku spółka Gieschego, kierowana wówczas przez Antona Uthemanna, uzyskała od władz kolejowych zgodę na prowadzenie prywatnego ruchu kolejowego. Początkowo ruch taki odbywał się pomiędzy szopienickimi hutami a szybem „Carmer” („Pułaski”). Z wąskotorówki korzystali zarówno urzędnicy, jak i robotnicy spółki.

BALKAN. NARODZINY LEGENDY

Wraz z rozwojem zakładów pracy, należących do spółki „Georg von Giesches Erben”, rosła też liczba osób zatrudnionych w kopalniach i hutach. Należało zadbać o to, by mogły się sprawnie i szybko przemieszczać – wszak pracownik wypoczęty to pracownik bardziej wydajny. Zarząd wystosował odpowiednie pisma i już 6 stycznia 1914 roku Dyrekcja Okręgowa Kolei w Katowicach wydała zgodę na prowadzenie ruchu osobowego pomiędzy szybem „Carmer” a nowo założonym osiedlem Giszowiec. Jednocześnie opublikowano zbiór przepisów, które spółka musiała respektować.

Wąskotorówka zrewolucjonizowała transport pomiędzy Szopienicami, Nikiszowcem a Giszowcem. Początkowo mogli jeździć nią tylko pracownicy spółki „Giesche”, jednak już w 1923 roku kopalnia uzyskała pozwolenie na przewóz rodzin górników. A któż z mieszkańców okolicznych miejscowości nie miał w rodzinie górnika? W konsekwencji do wagoników wsiadał każdy, kto musiał (lub chciał) przejechać kilka kilometrów. Korzystający z tego środka transportu zaczęli wąskotorówkę nazywać żartobliwie Balkan, Balkan Express lub Bałkanka, nawiązując do nazwy kursującego od 1916 roku pociągu ekspresowego Balkanzug, który jeździł na linii Berlin – Konstantynopol.

Śląski odpowiednik Balkanzugu miał jednak o wiele krótszą trasę, która liczyła blisko cztery kilometry i wiodła wschodnią stroną dzisiejszej ulicy Szopienickiej. Istniało na niej kilka stacji osobowych: Wojciech (0,000), Ligoń (km 0,89), Poniatowski (km 1,500), Pułaski (km 1,960), Osiedle Wysockiego (km 2,660) i Giszowiec (przed skrzyżowaniem ul. Szopienickiej z Mysłowicką – km 3,980). Szybkość jazdy Balkan Expressu nie przekraczała.. 15km/h.

WSIĄŚĆ DO POCIĄGU… NIE DBAĆ O BILET

            Bezpłatny „Balkan” stał się ulubionym środkiem transportu. W dwudziestoleciu międzywojennym codziennie korzystało z niego około ośmiu tysięcy osób! Początkowo linię obsługiwała lokomotywa parowa, ciągnąca kryte wagony towarowe, które zostały przystosowane do przewozu osób („towosy”). Najstarsze pamiętały jeszcze początki wąskotorówki – pochodziły z roku 1909. Podróżowano zazwyczaj na stojąco – miejsca siedzące – ławki – znajdowały się pod ścianami pociągu. O porządek w składzie i bezpieczeństwo jadących dbali konduktorzy, będący – podobnie jak maszynista – pracownikami kopalni. Jazda nie należała do najbardziej komfortowych – poszczególne wagoniki były spięte z sobą za pomocą łańcuchów, więc w czasie zatrzymywania składu pasażerowie odczuwali lekkie szarpnięcia i słyszeli stuk uderzających o siebie zderzaków. Latem nie zamykano nawet drzwi, zakładając jedynie łańcuch. Wszystkie niedogodności mógł zrekompensować cel podróży. Rytuałem dla wielu szopieniczan była niedzielna wyprawa kolejką na Giszowiec. Gdy wracano z takich wycieczek, by nagrodzić sobie trud pieszej wędrówki z Wilhelminy do centrum, kupowano jeszcze lody, które do późnych godzin wieczornych sprzedawano przy obecnej ul. Lwowskiej. „Balkan” umożliwiał też nauczycielom okolicznych szkół organizację tanich wycieczek lub półkolonii – w kronikach z tego czasu zachowały się jeszcze wzmianki o wyjeździe do giszowieckich lasów… Jednym z uczestników tego typu form wypoczynku był Kazimierz Kutz, który z rozrzewnieniem je wspominał…

            Giszowianie i nikiszowianie udawali się zaś często „Balkanem” do „miasta” (warto przypomnieć, że Szopienice przez pewien czas były siedzibą powiatu miejskiego), by załatwić sprawy urzędowe, zrobić zakupy lub też odwiedzić krewnych.

            Jeszcze w latach pięćdziesiątych kolejką między szybem „Wojciech” a Giszowcem przewożono codziennie sześć tysięcy osób. W ciągu doby na tym odcinku kursowały 23 pary stałych pociągów, które składały się z ciężkiego elektrowozu firmy „Siemens” oraz ośmiu „towosów”, z których każdy wyposażony był w hamulec ręczny.

MODERNIZACJA. LIKWIDACJA

Wycieczka „Balkanem”, lata siedemdziesiąte XX w., z archiwum autorki

Pod koniec lat sześćdziesiątych postanowiono przedłużyć trasę „Balkanu”. Odtąd pociąg, jadący z Giszowca, skręcał w prawo (i zatrzymywał się przy szybie „Wojciech”), lub też jechał w kierunku północno-zachodnim, gdzie – tuż za kolonią Bagno, w okolicy dzisiejszego skrzyżowania ul. Obrońców Westerplatte z ul. Roździeńską – znajdowała się ostatnia stacja kolejki. Trasa „Balkanu” wydłużyła się w ten sposób do niemal siedmiu kilometrów. Dzięki temu pasażerowie nie musieli już pokonywać pieszo około dwukilometrowego odcinka z Wilhelminy do centrum Szopienic, lecz mogli przesiąść się na tramwaj. Wkrótce jednak zaniechano prowadzenia transportu osobowego na wydłużonym odcinku. Stopniowo spadało też znaczenie kolejki. Coraz większą rolę zaczął bowiem pełnić transport samochodowy.

W 1975 roku „Balkan” był już zestawiany z lokomotywy spalinowej typu WLs 150 lub WLs180 i tylko pięciu „towosów”. Wreszcie władze podjęły decyzję o likwidacji kolejki. Przebudowano bowiem układ drogowy w rejonie ul. Krakowskiej, co spowodowało przerwanie dawnych połączeń wąskotorowych. Funkcję „Balkanu” przejęły autobusy – zarówno komunikacji miejskiej, jak i zakładowe. Wreszcie – w latach siedemdziesiątych – Giszowiec stał się wielkim placem budowy, w pewnym stopniu tracąc urok miejscowości wypoczynkowej. I pozostały tylko wspomnienia, zdjęcia, oraz wagoniki kolejki na Nikiszowcu. I tęsknota, która rośnie w miarę rosnących korków na ul. Szopienickiej…

Źródła:

K. Soida, Koleje wąskotorowe na Górnym Śląsku, t. 1., cz. 1., Katowice 1996.

Artykuł został opublikowany w „Miesięczniku Roździeńskim”, nr 6/2019 (czerwiec 2019), str. 10-11.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *