wtorek, 30 kwietnia

Będą Święta

Kiedy ze sklepowych półek znikają znicze, zapalane podczas uroczystości Wszystkich Świętych i Święta Zmarłych na cmentarzach, a po 11 listopada biało-czerwone flagi, to natychmiast pojawiają się w ich miejsce czekoladowe dzwonki i tzw. święte Mikołaje oraz kalendarze adwentowe z czekoladkami. Mają one osładzać dzieciakom poranne wstawianie i uczestnictwo w mszy roratniej. Ktoś to nieźle wykombinował – pójdziesz do kościoła, czekoladka w nagrodę! Telewizja umila życie także. Jeśli chcesz dobrze przeżyć Święta i Nowy Rok, musisz koniecznie zaopatrzyć się w kawę Jacobs, bo bez niej świat pozbawiony jest tego, co najlepsze. Pojawiają się też czerwone krasnale z białymi brodami. To zapewne emerytowane krasnale, które pragną sobie w ten sposób coś dorobić. Przewodzi im sam Santa Claus z koncernów Pepsi lub Coca-Coli, których to napojów nie może zabraknąć do rybki lub „pod rybkę”. Tak od połowy listopada media trwają w szalonym amoku ofert, bez których – jak zapewniają reklamodawcy – Święta nie byłyby udane. No i oczywiście choinki – wypasione i eleganckie. Wnętrza domów i stoły obficie zastawione, a przy nich zasiadają super eleganckie rodziny, uśmiechając się w sposób wyreżyserowany do kamer. I tak leci ten świąteczny, telewizyjny kabarecik, a w tle muzyczka „White Christmas” i od czasu do czasu pohukuje swoje wesołe „cha, cha, cha” wielki czerwony krasnal, łypiąc okiem i zachęcając do łyka kawy Jacobs, żeby nie zasnąć. To taki wstęp, bo przecież jeszcze pozostają prezenty pod choinką i oglądanie w TV programów z kolędami, podczas których konsumujemy wspaniałe czekoladki „Milka” lub „Wawel”, przegryzając je również czekoladowymi mikołajkami lub bałwankami. Wesołe te Święta! Rodzinna atmosfera, wesoło jest. Będzie śnieg? Bo bez śniegu to Święta jakieś takie ponure i smutne, takie szare, a ma być biało!

Zeświecczyła się ta nasza rzeczywistość. Czy to wina transformacji dziejowej, czy może nas samych? Czasy się podobno zmieniły, ale one zawsze się zmieniają, bo takie jest prawo historii. Czy wszyscy pamiętają jeszcze, co oznacza słowo „adwent” albo od kiedy istnieją jasełka, roraty i choinka? A to bardzo odległa przeszłość i warto może ją przypomnieć i przybliżyć. Wróćmy zatem do źródła… Słowo „ADWENT” oznacza ‘przyjście’. Jest to czas symbolizujący oczekiwanie na przyjście Mesjasza. W liturgii katolickiej obejmuje okres czterech niedziel przed Bożym Narodzeniem. Kiedyś w adwencie obowiązywały zasady podobne jak w okresie Wielkiego Postu. Nie organizowano imprez, nie tańczono, starano się też zachować wstrzemięźliwość w posiłkach, aby przygotować się w ten sposób do radosnego przeżywania Świąt. Wyjątkiem mógł być dzień 6 grudnia, kiedy domy odwiedzał Święty Mikołaj, ten prawdziwy biskup z Bari, i przynosił dzieciom upominki i słodycze. Tu też zaszła zmiana, bo teraźniejsze „mikołajki” przypominają raczej „walentynki”. Świętym Mikołajem niegdyś dzieci straszono, że ukarze, że będzie rózga za nieposłuszeństwo lub nieuctwo. I jak ma się to teraz do wychowania bezstresowego? Aż trudno pojąć. Kiedy już zbliżał się czas wizyty Świętego Mikołaja, dzieci grzecznie uczestniczyły w roratnich mszach maszerując z lampionami w ciemne poranki do kościołów i w miastach, i na wsiach.

Historia RORAT sięga bardzo odległych czasów, a jako ciekawostkę dodajmy, że za panowania króla Zygmunta Starego na Wawelu powstał w 1540 roku z jego fundacji zespół wokalny rorantystów, złożony z dyrygenta, dziesięciu księży – śpiewaków i ministranta. Stanowił on oprawę uroczystej celebracji roratniej mszy, sprawowanej w królewskiej kaplicy. Ten zwyczaj zachował się do XIX wieku, choć na Wawelu już dawno królów nie było.

CHOINKA – to wigilijne drzewko weszło do naszych domów za sprawą ewangelickich mieszczan w pierwszej połowie XIX wieku. Zwyczaj stawiania i dekorowania drzewka rozpowszechnił się w Europie i Ameryce Północnej w okresie mody na rzeczy niemieckie po ślubie królowej Wiktorii z księciem Albertem. Prawdziwe czy sztuczne – drzewko przeżywało różne mody, ale zawsze było obecne  – tak w domach, jak i w świątyniach. Od kilkudziesięciu lat choince towarzyszy kwiat, zwany „gwiazdą betlejemską”, która teraz ozdabia domy i kościoły.

JASEŁKA LUB ŻŁÓBEK – czy można wyobrazić sobie Boże Narodzenie bez żłóbka? A wprowadził go w XIII wieku sam św. Franciszek z Asyżu, który wraz z braćmi zaprosił okolicznych mieszkańców z wiosek do groty w Greccio, aby pokazać im, jak narodził się Jezus. I to były pierwsze jasełka, które zawędrowały wraz z zakonnikami do ich kościołów i klasztorów całej ówczesnej Europy. Pierwsze w Polsce zawitały do Krakowa, do kościoła ojców Franciszkanów. I pozostały na zawsze, podobnie jak inscenizacje jasełek, organizowane przez cały czas obchodów liturgii bożonarodzeniowej aż do 2 lutego. Dodawały wiernym radości, rozbudzały wyobraźnię, trafiały do ich serc i pogłębiały wiarę. Bo takie właśnie powinny być te święta. Choć zimowe, to ciepłe i serdeczne. Kolorowe jak choinkowe ozdoby, niegdyś wykonywane z kolorowych papierków, cukierków, jabłuszek i orzechów, zawijanych w sreberka i złotka. I choć teraz są już inne, bogato ozdobione i oświetlone, a nawet grające, to nadal są to te same drzewka. Małe lub duże, lecz obecne w każdym domu. Kiedy przychodzą Święta, dorośli stają się jak dzieci. Wracają wspomnienia, nostalgię wywołują zabawki („za naszych czasów takich nie było”), które czekają pod choinką na czyjeś małe lub większe łapki.

Oby pod choinkami znalazło się to, co najlepsze: dobra książka i gry dla całej rodzinki, aby była razem, tak prawdziwie razem. Niech odpoczną komputery, smartfony, tablety itp. Wróćmy do tradycji, do korzeni nazaretańskiej rodziny i wtedy powiedzmy sobie: „WESOŁYCH ŚWIĄT!”.

Maria Kaźmierczak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *