Szopieniczanie przez lata byli świadkami niszczenia natury przez zakłady przemysłu ciężkiego. Teraz mogą cieszyć się leczniczymi właściwościami jej darów.
Tu, gdzie niedawno degradowano środowisko i nie liczono się ze zdrowiem ludzi, powstał sklep, dzięki któremu mieszkańcy dzielnicy są „bliżej natury”. To „Sekrety Ziół”. Odkrywa je nieustannie mgr farmacji Anna Gąsiorowska – jego właścicielka. Robi to i dla siebie – bo fitoterapia to jej pasja, i dla innych – bo pomoc klientom jest dla niej radością.
Pytana o „sekrety ziół”, odpowiada z ogromnym zaangażowaniem:
Zioła mają wiele tajemnic.. Na przykład uniwersalność ich działania. Są takie, po które może sięgnąć właściwie zawsze każdy z nas – na przykład rumianek. Innymi warto wspomagać się w określonej porze roku. Do nich należy pokrzywa. Jej dobroczynny wpływ na nasz organizm docenimy zwłaszcza wiosną. Jeżówka przyda nam się z kolei zimą. Wyciąg z niej działa m.in. przeciwbakteryjnie i przeciwwirusowo. I nie wyobrażam sobie domu bez szałwii! Zioła charakteryzują się też zaskakującymi „właściwościami ubocznymi”. Pamiętam klientkę, która regularnie kupowała znany specyfik wspomagający trawienie. Po kilku miesiącach okazało się, że „przy okazji” dzięki niemu nastąpiła znaczna poprawa pracy serca. To jeden z wielu przykładów ich kompleksowego wpływu na ludzki organizm. Wreszcie – co pewien czas odkrywam wspaniałe działanie mało znanych dotąd roślin. Mój zachwyt wzbudza ostatnio różeniec, który pomaga poradzić sobie ze stresem, wyczerpaniem nerwowym czy kłopotami z pamięcią. Wiele osób, mających tego typu problemy, bardzo sobie go chwali. Kolejny „przebój” to gojnik, czyli szałwia libańska. Uodparnia, dodaje energii, łagodzi skołatane nerwy i zapobiega anemii. Warto go stosować, gdy walczymy z grzybicą. Są jeszcze „hity wszech czasów”, m.in. żeń-szeń.
Ale – jak to bywa z sekretami – aby je poznać, potrzeba cierpliwości i wytrwałości. A te cechy nie są cenione w XXI wieku, o czym doskonale wiedzą koncerny farmaceutyczne – i co wykorzystują w swoich strategiach marketingowych. Konsekwencja? W polskich aptekach preparatów ziołowych jak na lekarstwo, choć jeszcze niedawno stanowiły one dużą część asortymentu.
Szopienice? Naturalnie!
Wspomniane zjawisko z niepokojem obserwowała pani Anna Gąsiorowska. W czasie studiów na kierunku farmacja najbardziej lubiła zajęcia z fitoterapii i farmakognozji. Pracując w aptece, a później będąc jej współwłaścicielką, mogła początkowo wykorzystać zdobytą wiedzę. Klienci chętnie kupowali herbatki, nalewki oraz inne preparaty roślinne. Z czasem jednak zainteresowanie nimi było coraz mniejsze. Popularnością zaczęły cieszyć się „cudowne specyfiki” z reklam. Lekarze też niechętnie zalecali kuracje ziołowe. Byli raczej skłonni przepisać preparaty o silnym działaniu, które zapewniały spektakularny efekt. Bo tego też oczekiwali pacjenci. Głównym celem kuracji stała się likwidacja objawów choroby – bez poszukiwania jej przyczyn.
I tę tendencję można zauważyć także dziś. Pani Anna wyznaje:
Coraz częściej lekarstwa – zamiast wpływać na poprawę zdrowia, szkodzą. Jest tak dlatego, że ludzie zażywają ich zbyt wiele. Nie należą do wyjątków sytuacje, w których ktoś leczy się u kilku specjalistów – każdy z nich poleca, by zażywać określone tabletki, ale nie zwraca uwagi na to, że przepisane przez niego pigułki mogą wchodzić w interakcje z innymi medykamentami. Wprawdzie farmaceuci w aptece mają programy komputerowe, których celem jest wykrycie reakcji zachodzących pomiędzy substancjami leczniczymi, lecz rzadko z nich korzystają. Poza tym pacjenci oburzają się, gdy słyszą sugestię, by powstrzymać się z wykupieniem recept. Przecież przepisał je specjalista! Ciekawe są wynik badań, przeprowadzonych w USA. Wynika z nich, że aptekarze nie powinni wydawać 60 procent leków – właśnie ze względu na wspomniane interakcje. Przypuszczam, że w Polsce może być podobnie.
Właścicielka „Sekretów Ziół” ubolewa też nad innym zjawiskiem, jakim jest ignorowanie potencjalnych skutków ubocznych farmaceutyków: Milczy się na przykład o tym, że długotrwałe stosowanie popularnej maści przeciwbólowej może uszkodzić nerki, a lekarstwa zobojętniające kwas żołądkowy (polecane przy zgadze czy refluksie) negatywnie wpływają na pracę jelit. Liczy się zysk.
Pracując w aptece, pani Anna widziała opłakane skutki wspomnianych zjawisk. Kiedy przychodzili do niej pacjenci z chorobami, wywołanymi nadużywaniem leków: problemami skórnymi, rozregulowaną pracą układu trawiennego, znacznie obniżoną odpornością, pomyślała, że warto byłoby im zaproponować alternatywne sposoby leczenia – o ile oczywiście na takie pozwalał stan zdrowia. Sama doświadczyła ich skuteczności. Dzięki kuracji ziołowej, którą zaaplikowała mężowi, znacznie zmniejszyły się u niego ataki astmy. Specyfiki ziołowe pomogły także jej córce, której dokuczała zła praca wątroby. Jeśli pomogłam najbliższym, może warto pomóc innym? – pomyślała.
Przełom nastąpił, gdy jej wspólniczka z powodu choroby zrezygnowała z pracy. Pani Anna postanowiła przekazać kierowanie apteką komuś innemu i rozpocząć nowy etap w swoim życiu: otworzyć sklep z ziołami. Wybór padł na Szopienice. Nowo wybudowany pawilon wydawał się idealnym miejscem do tego, by rozwijać pasję i dzielić się nią z innymi.
Od tego czasu minęło dziesięć lat. Dzięki swojej działalności pani Anna wspomaga pracę miejscowej służby zdrowia. Doradza, co zażywać przy określonych schorzeniach. Wysłuchuje swoich klientów. Niektórzy chcą z nią skonsultować odpowiedni sposób leczenia. Właścicielka „Sekretów Ziół” nie rości sobie jednak prawa do zastępowania lekarzy. Gdy dostrzega, że symptomy, opisane przez odwiedzające sklep osoby, są niepokojące, poleca, by udały się do specjalistów. Nieustannie też poszerza – i tak bardzo bogatą – wiedzę. Czyta czasopisma branżowe oraz artykuły naukowe – m.in. prof. Iwony Wawer, dr. Henryka Różańskiego czy Krzysztofa Błechy.
Ze względu na charakter swojej pracy ogromną wagę przywiązuje do kontaktu z osobami kupującymi ziołowe specyfiki. Dlatego powstrzymuje się od sprzedaży internetowej. Za to w Internecie śledzi nowości, które pojawiają się na rynku. Ostatnie z nich – to m.in. olejki eteryczne oraz probiotyk, zawierający uśpione bakterie mlekowe – nieoceniony w przypadku problemów z jelitami, na które uskarża się coraz więcej osób. Korzysta tylko ze sprawdzonych hurtowni i dostawców. Jak zauważa, przeciętny człowiek, który nie zna rynku, może trafić na oszustów. Szczególny sceptycyzm zaleca w przypadku specyfików, reklamowanych w popularnej, kolorowej prasie. Środki na porost włosów, przemianę materii, problemy ze słuchem, artretyzm itp. mają mieć „rewelacyjne, natychmiastowe działanie”, dlatego ich cena przyprawia o zawrót głowy. Gdy przeanalizować ich skład – mówi pani Anna – okaże się, że to zwykłe suplementy, których odpowiedniki możemy nabyć za kilkanaście złotych.
Eko w Szopienicach? To logiczne!
Działalność pani Anny Gąsiorowskiej nie ogranicza się jedynie do sprzedaży ziół. Właścicielka sklepu przy ul. Wiosny Ludów chce także promować ekologiczny styl życia i wszystko, co mu służy. To również jeden ze sposobów zapobiegania chorobom. Oferuje zatem produkty, które doceniają zwolennicy zdrowego odżywiania: wiele gatunków miodu, zamienniki cukru, całą paletę różnych przypraw, liofilizowane owoce, oleje tłoczone na zimno, mąki bezglutenowe, herbatki owocowe itp.
Są również kosmetyki, stworzone na bazie naturalnych składników: bez parafiny i parabenów, wyrabiane tradycyjną metodą mydła z dodatkiem substancji, mających lecznicze właściwości a także sole do kąpieli. Co ważne, właścicielka doradza też, jak samodzielnie wykonać specyfiki, mające dobroczynny wpływ na cerę – z wykorzystaniem znajdujących się w sklepie produktów. Ich cena jest bardzo konkurencyjna, a działanie – podobne do działania markowych kosmetyków. Niewiele osób wie na przykład, że ze sproszkowanej kurkumy, wymieszanej z jogurtem naturalnym, można zrobić za grosze maseczkę rozjaśniającą przebarwienia – mówi właścicielka sklepu. – Firmy kosmetyczne każą sobie słono płacić za produkt o takim działaniu.
Popularnością cieszą się farby do włosów, przeznaczone dla osób, mających wrażliwą skórę głowy. Przyjeżdżają po nie klientki z sąsiednich miast. Jest i modna henna. Asortyment sklepu uzupełniają ekologiczne środki czystości i różnego rodzaju akcesoria.
Promocja zdrowego stylu życia jest szopieniczanom niezwykle potrzebna. W przeszłości mieszkańcy dzielnicy doświadczyli negatywnego wpływu wyziewów z huty i innych zakładów przemysłowych zarówno na środowisko, jak i swój organizm. Teraz mają okazję być świadkami odradzania się przyrody – nawet na terenach bardzo zdegradowanych. Czas, by i sobie zafundowali „detoks” od niepotrzebnej czasem chemii i wykorzystali dary natury. A w tym z pewnością pomogą „Sekrety Ziół”.
Daniela Dylus
Artykuł powstał w ramach zadania publicznego pod tytułem: Szopienice.PL – nasza dzielnica w Internecie. Zadanie jest współfinansowane z budżetu miasta Katowice.