sobota, 27 lipca

Szopienicka „Stara Baśń”

Dawno dawno temu, przed wynalezieniem Internetu, za siedmioma hałdami, pomiędzy kopalniami i hutami… ludzie, zwani szopieniczanami, snuli wieczorami opowieści o swej gminy początkach. Dziś o szopienickich pradziejach przypominają herby na pieczęciach i pieczątkach…

Herby Szopienic i Roździenia jako naklejki do albumu dodawane do kawy z ok. 1935 r., ze zbiorów M. Maliny

Pomimo rozwoju środków masowej komunikacji, które ułatwiają dostęp do różnego rodzaju źródeł, wiele z opowieści, przekazywanych ustnie z pokolenia na pokolenie, uległo zapomnieniu. Coraz mniej szopieniczan zna starą (bo znaną już na przełomie XIX i XX wieku) legendę o powstaniu Szopienic. Warto ją zatem przypomnieć…

„Za starego piyrwy” większość Śląska porastała bardzo gęsta knieja. Rozłożyste drzewa – majestatyczne dęby, smukłe brzozy, piękne sosny tworzyły nieprzeniknioną gęstwinę. Nie docierały tu promienie słoneczne. Wydawało się, że w dziczy panuje wieczna noc. Nikt z ludzi nie zapuszczał się w te leśne ostępy. Przedarcie się przez nie wymagałoby nie lada odwagi: królowała w nich groźna zwierzyna; doskonale znająca śląską puszczę i strzegąca jej tajemnic. Kto by tu wkroczył, musiałby zważać na swe kroki, aby nie wpaść do któregoś z bagien i suchą nogą przejść na drugi brzeg licznych rzeczułek i strumieni. Omijano więc knieję, chodząc znanymi sobie traktami. Wybierano szerokie gościńce, które prowadziły ku ludnym grodom…

Pewnego dnia do lasu zawitało trzech mężczyzn. Ich imiona oraz pochodzenie giną w mrokach dziejów. Nie wiadomo też, dlaczego znaleźli się w okolicy, która wydawała im się nieprzyjazna i wroga. Może przed kimś uciekali? A może byli kupcami, którzy chcieli skrócić drogę, by szybciej dotrzeć do celu podróży? A może wojami, którzy wracali do swojej ojczyzny? Te pytania pozostaną bez odpowiedzi…  Starzy szopieniczanie twierdzili jedynie, że wędrowcy od wielu dni błąkali się po puszczy, coraz bardziej strudzeni. Nie mogli pozwolić sobie na dłuższy odpoczynek. Nocą zapadali jedynie w półsen, by szybko zareagować na niebezpieczeństwo, które czaiło się wśród prastarych, potężnych drzew. Marzyli o tym, by mieć dach nad głową. Ich piękne odzienie coraz bardziej przypominało łachmany, a oczy, odwykłe od widoku słońca, szukały miejsca, gdzie można się schronić… I może inni już dawno pogrążyliby się w rozpaczy, lecz oni – cierpliwie – szli prosto przed siebie…

Ich wytrwałość została nagrodzona. Po wielu dniach tułaczki jeden z nich dostrzegł, przedzierający się nieśmiało przez listowie, jasny promień. Początkowo nie wierzył własnym oczom. Zawołał swoich towarzyszy, wskazując miejsce, w którym zobaczył świetlistą smugę. Ci nie posiadali się z radości. Odzyskawszy siły, zaczęli przedzierać się przez gęstwinę. Nagle znaleźli się na pięknej, ogromnej polanie. Tuż przy niej stała szopa, a nad nią wschodziło słońce. Wędrowcy oniemieli z zachwytu. Wreszcie jeden z nich krzyknął w śląskiej mowie: „Roz dzień widza!”, czyli „Wreszcie widzę dzień!”. Drugi wszedł do wnętrza szopy. Pozostali zapytali go, czy coś w niej znalazł. On zaś odpowiedział: „W szopie – nic”.

Wędrowcy poczuli, że tutaj skończy się ich tułaczka. Postanowili zatem założyć dwie osady. Pierwszą w miejscu, w którym po raz pierwszy zobaczyli słońce, nazwali „Rozdzieniem”. Drugą, tuż przy szopie, w której „niczego nie znaleźli” – „Szopienicami”.

Żyli tu długo i szczęśliwie. Powiększyli polanę, ścinając nieco drzew, zbudowali „dzienie”, czyli leśne ule, z których wybierali słodki miód…Przekazali ziemię swoim potomkom, którzy zaczęli hodować owce i uprawiać pola, ci – kolejnemu pokoleniu – które założyło kuźnicę żelaza… Aż wreszcie Szopienice i Roździeń stały się miejscowościami za siedmioma hałdami, z kopalniami i hutami… Ale to już zupełnie inna historia…

Do etymologii ludowej nazw „Roździeń” i „Szopienice”, o której wspomina powyższa legenda, odwołują się niektóre stare herby miejscowości, utrwalone na gminnych pieczęciach. Większość z nich powstała w czasach pruskich. Akceptując ich kształt władze pośrednio przyznawały, że tutejsza ludność od wieków posługuje się językiem polskim – bo znakom graficznym odpowiadały polskojęzyczne określenia.

Najstarsza pieczęć Roździenia pochodzi z czasów habsburskich – została wykonana w 1722 roku. Przedstawia ukośnie ustawioną siekierę o długim stylisku. Ten symbol osady nawiązuje prawdopodobnie do zajęcia jej mieszkańców.

W czasach pruskich (1871-1873) pojawia się kolejny herb miejscowości – dwa ule, pomiędzy którymi fruwa ptak. To wyraźne odniesienie do nazwy „Roździeń” – dzienią (lub dzieniem) określano bowiem dawniej barć czy też pień drzewa, który zawierał barć.

Na późniejszych pieczęciach pomiędzy ulami przedstawiono fruwającą pszczołę. Tę wersję herbu umieszczono w 1904 roku na bocznej ścianie nowo wybudowanej wówczas roździeńskiej szkoły dla dziewcząt – obecnie VI Liceum Ogólnokształcącego.

Na etymologię nazwy „Szopienice” – ‘miejsca, gdzie znajduje się szopa / szopy’ wskazuje herb z 1849 roku. Przedstawia on szopę na siano – spadzisty, słomiany dach, wsparty na czterech słupach.

Jak łatwo zauważyć, pomimo upływu lat wspomniana szopa nadal jest symbolem miejscowości. To ten herb – nieco zmodyfikowany – widnieje też na tutejszym ratuszu, a obecnie siedzibie Centrum Medycznego „Szopienice” i Rady Jednostki Pomocniczej nr 15.Warto zwrócić na niego uwagę, gdyż odwołuje się do wspomnianej legendy: oto nad szopą wschodzi słońce… W ten sposób przypomina, że Szopienice powstały z połączenia dwóch, niezależnych osad o bardzo długiej historii…

Materiały ikonograficzne przedstawiające pieczęcie i herby pochodzą z publikacji: Katowice : środowisko, dzieje, kultura, język i społeczeństwo. T. 2 / pod red. Antoniego Barciaka, Ewy Chojeckiej, Sylwestra Fertacza, Katowice, 2012

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *