piątek, 19 kwietnia

Sięgnąć po coś niemal nieosiągalnego

Hetman juniorzy, fot. K. Śladek

Ten sezon w Hetmanie należy do naprawdę trudnych, zwłaszcza dla juniorów. Nie jest łatwo, kiedy kadra jest tak zróżnicowana wiekiem, doświadczeniem i umiejętnościami i wokół tych co są tu już od co najmniej początku sezonu, tak wiele się zmienia. Niektórzy przychodzą, inni odchodzą, jedni w przerwie między rozgrywkami np. zimą, inni w czasie trwania sezonu. Czasem trudno zrozumieć ten stan rzeczy i przyczyny tego wszystkiego.

Wyniki jako drużyny są, delikatnie mówiąc, słabe, ale gdy przyjrzeć się piłkarzom troszkę bliżej, indywidualnie i poznać ich rozwój na tle tych kilku miesięcy, można dostrzec wiele pozytywów. Ta drużyna nie jest bez wartości. Kryje się w nich coś niesamowitego. Coś niedostrzegalnego dla zwykłego kibica oglądającego czasem  kolejny przegrany ich mecz.  Przepełnieni prawdziwą pasją do piłki, mający swoje małe i większe marzenia, walczą dalej. Cierpią, przegrywają i znoszą drwiny innych, ale wciąż są tu i idą naprzód ku temu, by skończyć kolejny sezon, rozwinąć się i tworzyć być może następny. Ale dla większości osób z poza drużyny, to coś nierealnego. Wskazują oni wiele ograniczeń, jakie ma w sobie nasz klub. I niezaprzeczalnie je ma, a wiele z tych rzeczy jest prawdą, jednak my, ja i moi juniorzy, wbrew temu wszystkiemu i niepewności, nauczyliśmy się czerpać z tego miejsca i dostrzegać w nim szansę, by zrobić i tutaj coś dobrego.

Dzięki naszej pasji, niezwykłej atmosferze w zespole, więziom jakie się tu zbudowały i nadziejom, które mamy, jesteśmy w stanie przedefiniować wszystkie te ograniczenia i trwać razem dalej, by doświadczać i odkrywać, do czego naprawdę jesteśmy zdolni. W ten sposób to coś więcej niż „tylko” klub. To wyjątkowa grupa, która ma charakter, ambicje i cel. Nasi juniorzy braki w wyszkoleniu i boiskowym doświadczeniu zastępują ogromnym sercem do gry, poświęceniem i przede wszystkim wytrwałością, która wzmacnia ich charakter i budzi podziw nie tylko mój, ale tych co wiernie wspierają nas swoją obecnością na meczach. Ta drużyna wciąż ma szanse na lepszą przyszłość. Wciąż ma potencjał, czego próbkę dali w jednym ze sparingów zorganizowanych w trakcie tej rundy sezonu, w ramach godzin treningowych z zespołem GKS Katowice. Nim do tego meczu doszło, do drużyny przybyło kilku nowych bardzo młodych (jak na naszą kategorię wiekową drużyny) zawodników rocznika 2004. Najpierw pojawił się filigranowy piłkarz Kuba Tomczyk, którego widząc pierwszy raz można było ocenić na dużo młodszego. Kuba, mimo młodego wieku i niskiego wzrostu, szybko „sprzedał” nam odrobinę swojego talentu i pokazał, że potrafi już całkiem dużo i potrafi kiwnąć czy strzelić. A żeby było mu raźniej, sprowadził kolejnego piłkarza jego rocznika i jego dobrego kolegę. Michał Leja, bo o nim mowa, okazał się być równie zdolny co Kuba i razem w duecie potrafią podczas treningu, w grach lub ćwiczeniach z elementem gry 2×2 ograć starszych kolegów  i zaskoczyć czasem naszych bramkarzy. Jednak na tej dwójce „nowych” się nie skończyło i chwilę później na treningach mieliśmy już kolejnych – Bartka Skorupę i Wiktora Sierszeckiego, także 2004 rocznik oraz nieco starszych Władka Masiarza i Jacka Kosmalskiego.

W ten oto sposób nasz zespół zyskał 6 piłkarzy, którzy dodali trochę „świeżości” w drużynie i wzmocnili nadzieje na to, że być może drużyna przetrwa na kolejny sezon, który zacznie się od połowy sierpnia i który ma już być dla kategorii juniora młodszego wyłącznie dla zawodników 2002-2004 (obecnie to 2001-03). Redukcja rocznika o jeden jest naturalną częścią przekroczenia wieku danej kategorii piłkarskiej – przyp.red.). Tak więc sparing z GKS Katowice stał się szansą pokazania się nowym i pierwszą próbą przekonania się, jak gra drużyna pozbawiona swoich ligowych kolegów    z rocznika 2001. W tym meczu ze starszych ( 2001)  zagrał bowiem tylko Adrian Kaczmarczyk i nowy Władysław, którego planowaliśmy doprowadzić jeszcze w tym sezonie do ligi. Chłopcy zagrali fajny mecz. Przegrali go 3 : 4, ale wynikało to bardziej z roszady zawodnikami, a zwłaszcza zmianą w bramce, gdzie wreszcie swoją pierwszą szansę zagrania w końcówce dostał Maciek Figiel. Dla Maćka było to ogromne przeżycie i coś czego się tak naprawdę nie spodziewał, bo sam wie, jak wiele pracy jeszcze przed nim, by był gotów do gry. Opinie na temat naszej gry osób z trybun były bardzo pozytywne i często powtarzanym określeniem było: „fajnie grali”. Znów zespół napędzali doświadczeni i utalentowani: Bartek Strzewiczek, Miłosz Beer i kapitalnie broniący Adrian Kaczmarczyk, ale i nowi zagrali odważnie zrzucając dość szybko z siebie presję debiutanta. Co do zdobywców tych trzech bramek dla nas, warto podkreślić, że jedną z nich zdobył jeszcze młodszy zawodnik „testowany” u nas – Alan Polit. To był obiecujący mecz i rewanż, który planujemy zorganizować, powinien też być ciekawy.

Póki co jednak trzeba nam dotrwać do końca ligi. Bo o ile na treningach teraz frekwencja dopisuje i jest fajna szeroka kadra, o tyle do ligi uprawnionych mamy zbyt mało i odbija się to zbyt często w tej rundzie na zespole. To spowodowało, że dwa mecze ligowe przyszło nam grać w dziesięciu, a w innych ledwo jedenastu piłkarzy. Jednak razem dotrwamy do końca, bo marzymy o tym, by sięgnąć po coś pozornie nieosiągalnego – lepszą przyszłość dla naszej drużyny. Ci chłopcy zasługują na to bez dwóch zdań. Wierzę, że los nagrodzi ich wytrwałość a ciężka praca i poświęcenie przyniesie im swoje owoce i obdarzy ich obficie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *