piątek, 29 marca

Ks. Tomasz Dudek – pozytywista z Szopienic

Ks. Tomasz Dudek, fot. ŚBC

Majowy maraton maturalny rozpoczęty. Obawy. Stres. Powtórki. W tym miesiącu słowo „romantyzm” brzmi wyjątkowo nieromantycznie, a „pozytywizm” zazwyczaj nie budzi pozytywnych skojarzeń. I chyba niewielu młodych ludzi, przystępujących do egzaminu w okolicznych szkołach, wie, że i z naszego środowiska lokalnego wywodzi się ktoś, dla którego pozytywistyczne hasło „pracy u podstaw” nie było jedynie kolejnym pojęciem do opanowania, ale ideą, wartą tego, by jej realizacji poświęcić życie.

Szukajcie nowych, nieodkrytych dróg

Gdy Adam Asnyk pisał programowy, uznany za pozytywistyczny manifest, wiersz „Do młodych”,  ks. Tomasz Dudek był już człowiekiem dojrzałym. Mimo to jego biografia wydaje się realizacją postulatów poety „czasów niepoetyckich”. Kiedy bowiem prześledzimy życiorys tego kapłana, uderzyć może odmienność jego losów od losów innych szopieniczan, urodzonych pod koniec I poł. XIX wieku. Ks. Dudek istotnie, zdaje się „przecierać ścieżki”, podejmować niestandardowe decyzje, wyznaczać sobie bardzo ambitne cele.

Przychodzi na świat 10 grudnia 1849 roku. Jego ojciec, Jan – jest gospodarzem na Stawiskach. Matka – Marianna – pochodzi z rodziny Dombków. Przyszły ksiądz ma sześcioro rodzeństwa oraz przyrodnią siostrę – Marię z pierwszego małżeństwa matki.

Kolonia Stawiska – fot. D. Dylus

Kolonię Stawiska, powstałą na początku XIX, tworzy w czasach dzieciństwa ks. Dudka kilka wiejskich chałup, położonych w zagłębieniu terenu. Dużo tu stawów, od których pochodzi nazwa przysiółka. Rodzice przestrzegają swoje pociechy przed utoplecem, wabiącym wszystkich nieroztropnych do pobliskiej rzeki Bolina. Ten strumień wyznacza zresztą historyczną granicę między miasteczkiem Mysłowice a wsią Szopienice.

Niestety, gwałtownie rozwijający się przemysł sprawia, że okolicznym chłopom coraz trudniej utrzymać się z uprawy ziemi. Część z nich zaczyna pracować jako tzw. wekturanci, czyli woźnice, trudniący się m.in. przewozem węgla z okolicznych kopalń.  Prawdopodobnie zmienia się też źródło utrzymania ojca ks. Dudka – niektóre biografie wzmiankują, że został górnikiem.

Młody Tomasz nie idzie jednak w jego ślady. Codziennie przemierza drogę do Mysłowic, gdzie uczęszcza do szkoły. Być może towarzyszy mu młodszy o dwa lata Anton Oskar Klaussmann, autor wydanej w 1911 roku książki „Górny Śląsk przed laty”. Berliński pisarz i dziennikarz, który spędził dzieciństwo w Szopienicach, wspomina w niej bowiem, że zazwyczaj wszyscy chłopcy z okolicy wspólnie udawali się na lekcje i wspólnie też z nich wracali. Przyszły ksiądz wyróżnia się spośród rówieśników. Nauczyciele szybko uznają, że mają do czynienia z bardzo uzdolnionym uczniem. Syn gospodarza z Szopienic chce pogłębiać wiedzę. Podejmuje decyzję o kontynuowaniu nauki… za granicą, to znaczy w leżącym na terenie zaboru austriackiego Krakowie. Być może edukacja w dawnej stolicy sprawiła, że wartości narodowe stają się szczególnie bliskie ks. Dudkowi.

Za każdym krokiem w tajniku stworzenia (…)

większym staje się Bóg

Po zdaniu egzaminu dojrzałości w 1871 roku przychodzi czas na wybór drogi życiowej. Absolwent krakowskiego gimnazjum odkrywa swoje powołanie – chce zostać księdzem. Wraca do Prus. Zapisuje się na Wydział Teologiczny Uniwersytetu Wrocławskiego, lecz wkrótce przenosi się do stolicy Austrii – Wiednia. Ostatecznie studia kończy w Ołomuńcu i tam 5 lipca 1875 roku przyjmuje święcenia kapłańskie. Jako ksiądz zaczyna swoją posługę na południowych krańcach Śląska: jest wikariuszem w Jabłonkowie, Karwinie, Ustroniu, Boguminie i Bielsku. W 1884 roku zostaje administratorem parafii św. Marii Magdaleny w Cieszynie. Dokonuje tu renowacji starej świątyni. Gorliwie wypełnia swe obowiązki. Czuje się posłany zwłaszcza do ludzi, którzy znajdują się na marginesie społeczeństwa: bezrobotnych i chorych. Rozwiązuje problemy tzw. małżeństw mieszanych (czyli związków katolika / katoliczki z osobą reprezentującą inne wyznanie). Wreszcie, na początku 1893 roku, obejmuje jako proboszcz parafię w Boguminie – Mieście. I tu odnawia stary kościół parafialny. Ofiarnie pracuje również na rzecz pogłębiania życia duchowego wiernych. Staje się budowniczym kościołów – w Nowym Boguminie (1902-1904) i Wierzbicy (1910-1911) oraz kaplic w Pudłowie i Szonychlu. W pracy duszpasterskiej pomagają mu sprowadzone przez niego do Bogumina siostry zakonne. Zaangażowanie ks. Dudka zostaje docenione przez władze kościelne  – od 1907 roku pełni on funkcję dziekana oraz radcy duchownego generalnego wikariatu w Cieszynie.

Nieście więc wiedzy pochodnię na czele

Oprócz pracy duszpasterskiej ks. Dudek ma również inną pasję – pracę u podstaw. Jak wielu inteligentów z jego pokolenia jest społecznikiem. Czuje się powołany do działania na rzecz najbiedniejszych warstw społeczeństwa. Pochodzący z Szopienic kapłan doskonale wie, że jego rówieśnicy byli skazani na ciężką, fizyczną pracę w rozwijającym się wówczas przemyśle. Niektórzy nie mieli nawet warunków, by dobrze opanować podstawowy zakres wiedzy, gdyż oczekiwano od nich, iż będą wspierać rodziców i pomagać rodzeństwu. Niewykształceni, pozbawieni szansy, by się rozwijać, doświadczali wielu upokorzeń. Na problemy socjalne nakładały się kwestie narodowe. W II poł. XIX wieku rosło zagrożenie germanizacją, istniało niebezpieczeństwo, że pozbawiona edukacji polskojęzyczna ludność Śląska straci własną tożsamość.

Ks. Dudek postanawia temu przeciwdziałać. Jego aktywność musi budzić podziw. Pełni funkcję prezesa, a później wiceprezesa Zarządu Głównego Macierzy Szkolnej dla Księstwa Cieszyńskiego. Celem organizacji jest zakładanie oraz wspieranie szkół średnich, zawodowych i ludowych oraz ochronek z polskim językiem wykładowym. Przyczynia się do założenia pierwszego polskiego gimnazjum w Cieszynie. Współpracuje z ks. Józefem Londzinem, redaktorem naczelnym „Gwiazdki Cieszyńskiej”, oraz z ks. Ignacym Świeżym. Zabiegając o poparcie szczytnej idei „nauczania ludu śląskiego”, spotyka się z Henrykiem Sienkiewiczem. Włącza się w prace Dziedzictwa Błogosławionego Jana Sarkandra dla Ludu Polskiego na Śląsku – od 1904 roku aż do swojej śmierci jest prezesem tej organizacji. Jej członkowie finansują publikację książek i kalendarzy w języku polskim. To dzięki inicjatywie ks. Dudka powstaje też dom stowarzyszenia na Starym Targu w Cieszynie.  Jako bogumiński proboszcz duchowny ze Stawisk staje się współinicjatorem powołania Kółka Rolniczego z Czytelnią (1896), a później działa w zarządzie towarzystwa „Opieka nad Kształcącą się Młodzieżą Katolicką im. bł. Melchiora Grodzieckiego”. Co ważne, ks. Dudek nie tylko jest członkiem ww. organizacji, ale również przeznacza na ich działalność znaczne sumy. Od 1907 roku jako szkolny wizytator może sprawdzać, czy jego wysiłki przynoszą zamierzone efekty. Niosący wiedzy pochodnię kapłan jest pewien swoich racji i potrafi walczyć o realizację planów. Nie zniechęca się atakami i oskarżeniami osób mu niechętnych (zwłaszcza niemieckich polityków), kilka razy staje przed sądem, musi tłumaczyć się ze swych działań przed kardynałem wrocławskim.

Z dbałością o wykształcenie młodych ludzi łączy się  troska o zachowanie śladów przeszłości. Jako jeden z członków – założycieli Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego w Cieszynie kapłan wspiera akcję zbierania książek dla tej organizacji oraz inicjatywę ks. Józefa Londzina – gromadzenia eksponatów do przyszłego Muzeum Śląskiego.

I wasze gwiazdy (…) w ciemnościach pogasną znów

Ks. Dudkowi dane jest być świadkiem wielkich wydarzeń historycznych. Obszar jego parafii – po upadku Austro-Węgier i podziale Śląska Cieszyńskiego w 1920 roku – leży w granicach Czechosłowacji. 21 września 1925 roku kapłan – społecznik umiera. Jego pogrzeb gromadzi tłumy ludzi. Głównemu celebransowi asystuje przy ołtarzu… 129 kapłanów.

Wszyscy, którzy znali Zmarłego, byli przekonani, że jego działalność nie zostanie zapomniana. Te przewidywania okazały się tylko częściowo słuszne. O duchownym z Szopienic pamięta się jeszcze na Śląsku Cieszyńskim, jego zasługi wspominają mieszkańcy Bogumina (obecnie Bohumina), zwłaszcza pasjonaci lokalnej historii. Życiorys ks. Dudka widnieje na oficjalnej stronie miasta (por. https://www.mesto-bohumin.cz). Szkoda tylko, że postać ta nie jest znana w jego rodzinnej miejscowości. A tu nadal jest wiele do zrobienia w dziedzinie pracy u podstaw…

Artykuł opublikowany w „Miesięczniku Roździeńskim”, nr 2/2018 (maj 2018), str. 10.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *