W niedzielę 9 marca AZS Uniwersytet Śląski zagrał na wyjeździe z GKSem Tychy w ramach meczu 17 kolejki Futsal Ekstraklasy. Spotkanie miało kluczowe znaczenie dla układu dolnej części tabeli i zakończyło się bezdyskusyjnym zwycięstwem gospodarzy 7-1.
Koniec sezonu zbliża się w bardzo szybkim tempie, a drużyny zajmujące ostatnie miejsca w Futsal Ekstraklasie muszą zmagać się z coraz większą presją. Każda strata punktów utrudnia najważniejsze zadanie jakim jest utrzymanie w lidze i jedynym pocieszeniem może być fakt, że bezpośrednim rywalom gromadzenie własnych punktów również nie wychodzi najlepiej. AZS UŚ Katowice wybierał się na krótką wycieczkę do Tychów w bardzo dobrych nastrojach. Drużyna dopiero co awansowała do ćwierćfinału Pucharu Polski, a w lidze złapała kontakt z dziesiątym w tabeli Remedium Pyskowice. GKS z drugiej strony na jakiekolwiek punkty czekał już od 10 kolejek i choć drużyna prezentowała momenty niezłej gry to trudno było nazwać ją inaczej niż „outsiderem” Futsal Ekstraklasy.
GKS swoje jedyne zwycięstwo w sezonie wywalczył w Katowicach. Przed startem spotkania do bezpiecznego, dziesiątego miejsca tracił aż 13 punktów. Biorąc pod uwagę fakt, iż do końca sezonu pozostało zaledwie 7 kolejek, jego szanse na utrzymanie są tylko i wyłącznie teoretyczne. Nie oznaczało to jednak, że drużyna jeszcze przed pierwszym gwizdkiem odda bez walki 3 punkty każdemu kolejnemu rywalowi. Już początek meczu na hali w Tychach pokazał, że GKS będzie trudnym przeciwnikiem. W drugiej minucie bramkarza AZSu celnym strzałem zaskoczył Piotr Myszor dając swojej drużynie prowadzenie. GKS po dobrym starcie mógł oddać nieco pola gościom, których ataki przyniosły wyrównanie po kilku minutach. Do protokołu wpisał się Grzegorz Liszka, a jego wyrównujący gol, jak się miało okazać, był jedynym jaki akademicy zdołali wbić tyskiemu bramkarzowi.
Tychy wyszły na prowadzenie w 11 minucie po bezbłędnym uderzeniu Michała Słoniny. Wtedy jeszcze wydawało się, że możemy liczyć na emocje. AZS próbował atakować, ale kolejne strzały nie przynosiły pożądanego efektu. Pierwsza połowa zakończyła się jednobramkowym prowadzeniem GKSu, a był to dopiero początek katastrofy. Po przerwie przewaga drużyny z Tychów zaczęła rosnąć. Bezbłędny Piotr Myszor strzelił dwa gole, w 27 i 29 minucie. Chwilę później kolejne bramki dołożyli Samuel Jania i Piotr Kubica. AZS próbował otrząsnąć się po nokautujących ciosach GKSu, ale było już za późno. Bardzo słabo prezentowali się zawodnicy grający na najbardziej wysuniętej pozycji piwota, nie wspominając już o obronie popełniającej sporo prostych błędów. Tychy rozluźnione wysokim prowadzeniem kontrolowały grę. Pomimo wielu prób akademicy nie zdołali zmniejszyć rozmiarów porażki, a na domiar złego jedna z kontr w wykonaniu tyszan przyniosła im siódmą bramkę. Najlepszy zawodnik na parkiecie, Piotr Myszor, strzelił swojego czwartego gola ustalając tym samym wynik na 7-1. Zawodnicy z Katowic zapewne nie tak wyobrażali sobie wyjazd na spotkanie z najsłabszą drużyną w lidze.
Po takim meczu nastroje nie mogą być dobre. Zagraliśmy niepewnie i popełniliśmy sporo błędów, które GKS wykorzystał wygrywając zasłużenie. Mimo porażki walczymy do końca i wciąż wierzymy w utrzymanie – Szymon Śleziona, kierownik AZS UŚ Katowice.
W pozostałych meczach wygrywali faworyci. Rekord Bielsko-Biała pokonał Remedium Pyskowice, które wciąż z siedmioma punktami przewagi nad strefą spadkową zajmuje 10 miejsce. Gatta Active Zduńska Wola wygrała z AZSem Uniwersytet Gdański, a Pogoń Szczecin bez problemu poradziła sobie z Clearexem Chorzów. W meczu Chojnic z Głogowem remis, a jedyna niespodzianka miała miejsce w piątek kiedy GAF Jasna Gliwice po bardzo ofensywnym meczu wygrał na wyjeździe z Wisłą Kraków.